środa, 11 czerwca 2025

Dziś pomogłam sobie... patrząc w niebo ☕🌤️

A woman with gray hair smiles warmly, holding a coffee cup in a garden setting. Bright flowers surround her, conveying a serene and content mood.

Dziś rano wydarzyło się coś bardzo podejrzanego. Obudziłam się... i było cicho. 😳

Nie taka „cisza przed burzą”, tylko taka spokojna, chłodna, rześka cisza, która mówi: „jeszcze masz chwilę dla siebie, zanim dzień się rozpędzi”.

Nie to, żeby świat się przez noc zmienił (wróżka nadal nie spłaciła kredytu i nie posprzątała kuchni – chociaż bardzo na nią liczyłam), ale... coś w powietrzu było inne. Spokojniejsze. Świeże. Rześkie. Taki poranek, który nie wrzeszczy „musisz być produktywna!”, tylko cicho szepcze: „chodź, pogapimy się razem w niebo”.

Spojrzałam przez okno – prawie bezchmurne niebo, słońce nieśmiało zagląda przez firankę, powietrze pachnie trochę jak jesień, trochę jak wiosna. Tylko UK potrafi tak pomieszać pory roku w jednym poranku 😅

Zrobiłam sobie kawę – czarną jak moje poczucie humoru po nieprzespanej nocy – narzuciłam na ramiona koc i wyszłam do ogrodu. Nie po to, żeby coś przemyśleć czy rozkminić. Po prostu… usiąść.

I wtedy wydarzył się cud: nic się nie działo.
Nie leciał samolot. Nie przejeżdżała śmieciarka. Nawet sąsiad nie odpalił swojej kosy spalinowej (co, przysięgam, zazwyczaj robi zawsze wtedy, kiedy tylko siadam z kawą – podejrzewam, że ma jakieś czujniki na moją czajnikową aktywność 🙄).

I nagle zrobiło się tak... spokojnie. Cicho.
Siedzę. Siorbię kawę. I patrzę w niebo.

W domu cisza. Konrad jeszcze w łóżku (halleluja za poranki, kiedy nie budzi mnie jego „nie chcę iść dzisiaj do szkoły!”... tylko mówi to dopiero po wstaniu 😉).
I przez te kilka minut było tak, jakby czas się zatrzymał. Tylko ja, kawa, koc i niebo.

I to właśnie wtedy do mnie dotarło: niebo nie pyta mnie, czy mam plan dnia.
Nie przypomina o mailach, praniu, Etsy, kursie rozwojowym, który znowu czeka na moją uwagę. Nie ocenia, nie pogania, nie wymaga. Po prostu jest.

I ja też mogę po prostu być.

Nie analizować. Nie planować. Nie udowadniać, że ogarniam wszystko (bo wiadomo, że nie ogarniam – i to jest okej 💁‍♀️).
Wystarczyło 7 minut. Tak, liczyłam. Siedem minut, w których niebo zrobiło mi reset lepszy niż cały kurs mindfulness.

To wszystko, co miałam w głowie jeszcze wczoraj – „muszę schudnąć”, „czemu znowu nie wrzuciłam wzoru na Etsy?”, „czy ja się kiedyś ogarnę?” – rozmyło się w tym błękicie.
Nie zniknęło. Ale stało się... lżejsze.

Nie, nie schudłam nagle czterdziestu kilo od patrzenia w chmury (choć gdyby tak działało, to ja bym z tej ławeczki nie schodziła 😜). Ale w środku – zrobiło się spokojniej.

💭 Dziś pomogłam sobie... patrząc w niebo.
Nie zrobiłam listy zadań. Nie przebiegłam maratonu (ba! nawet nie podeszłam do skrzynki na listy – znaczy tego otworu w drzwiach, co czasem wpuszcza rachunki, a czasem promienie słońca 🌞).
Ale dałam sobie chwilę. Taką prawdziwą. Bez spiny, bez celu, bez „produktywności”.

I może właśnie o to chodzi w tym całym "dbaniu o siebie", o którym tak teraz głośno.
Może nie zawsze musi to być joga, aromaterapia czy medytacja z aplikacją.
Może czasem wystarczy wyjrzeć przez okno. Usiąść. Znaleźć swoją chmurkę. I pozwolić sobie po prostu być.

Spróbuj.
Zrób sobie kawę. Zawin się w koc. I pogap się w niebo.
To Twoje małe „nic”, które może zrobić dla Ciebie bardzo dużo. 🌈

Z całego serca życzę Ci dziś choć jednej spokojnej chwili tylko dla siebie.
Niech Twoje niebo – to za oknem i to w duszy – będzie dziś łagodne, błękitne i kojące 💙

Ściskam Cię mocno,
Kasia ☕🌤️

A vibrant garden path with vivid flowers in purples, pinks, and yellows. Butterflies flutter above, sunlit trees arching overhead create a serene, magical scene.

czwartek, 5 czerwca 2025

Co mi pomaga nie bać się zmian

A woman in glasses, wearing an orange sweater, peacefully gazes out a window while holding a mug. Plants and books add warmth to the cozy setting. Polish text overlays the image.
Zmiany.

Ach, te zmiany…

Z jednej strony wszyscy wiemy, że są nieuniknione – przecież życie to nie wygodna kanapa, na której można się rozłożyć z herbatą i czekać, aż się samo ułoży.
Z drugiej – kiedy już przychodzą, to potrafią człowieka zgiąć w pół, jakby ktoś nagle wyłączył światło i powiedział: „Idź, radź sobie w ciemnościach”.

A ja…
Ja się kiedyś zmian panicznie bałam.

Bo co jeśli zrobię coś źle?
Co jeśli to, co znane i bezpieczne, odejdzie, a to nowe okaże się... jeszcze gorsze?
Co jeśli wszystko się rozsypie, a ja nie będę miała siły, żeby to złożyć od nowa?

I wiesz co?
Czasem się rzeczywiście rozsypywało.
Ale wiesz też co?
Zawsze znajdowałam sposób, żeby się pozbierać – po swojemu. W swoim czasie. Z resztek i łez, ze śmiechu i herbaty, z rozmów i samotności.

Dziś chcę Ci opowiedzieć o tym, co mi naprawdę pomaga, gdy nadciąga zmiana, a ja mam ochotę zaszyć się pod kocem i udawać, że mnie nie ma.


🌬️ Oddech z intencją: Akceptuję – Odpuszczam

Nie jestem mistrzem medytacji.
Nie siedzę codziennie po turecku na macie i nie unoszę się 10 cm nad ziemią (jeszcze 😉).
Ale wiem jedno: oddech to mój osobisty przycisk „reset”.

Kiedy czuję, że emocje sięgają sufitu, zamykam oczy i… oddycham.
Przy wdechu mówię w myślach: „Akceptuję” – akceptuję to, co jest, nawet jeśli tego nie rozumiem.
Przy wydechu: „Odpuszczam” – napięcie, lęk, kontrolę, oczekiwania.

Prosto. Cicho. Skutecznie.

To ćwiczenie robię w kuchni, w łazience, nawet na przystanku autobusowym.
I wiesz co? To działa. Bo ciało pamięta. Ciało słyszy, kiedy dajesz mu sygnał: Jesteś bezpieczne.


💙 Ho’oponopono – cztery frazy, które leczą

Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o Ho’oponopono, pomyślałam:
„Serio? Mówienie czterech zdań ma coś zmienić?”
Ale potem… zaczęłam próbować.

„Przepraszam. Proszę, wybacz mi. Dziękuję. Kocham Cię.”
To nie są słowa dla kogoś „na zewnątrz”. To słowa dla mnie.
Dla mojej przeszłości, dla moich reakcji, dla ran, które niosę.

Ta praktyka mówi:

Ja jestem przyczyną, skutkiem, rozwiązaniem i drogą do uzdrowienia.

Te słowa przypisuje się między innymi Anke Evertz, ale też dr Ihaleakalemu Hew Lenowi – ten temat krąży w różnych kręgach duchowości. I szczerze?
Nie ma znaczenia, kto był pierwszy.
Liczy się to, że te słowa coś we mnie poruszają.

Czasem powtarzam je szeptem przed snem.
Czasem w głowie, kiedy moje dziecko rzuca kolejnym wyzwaniem, a ja próbuję nie wybuchnąć.
Czasem po prostu, kiedy boli.

I zawsze, ale to zawsze… robi się trochę ciszej.


📓 Pisanie, czyli dialog z duszą

Mam zeszyt. A właściwie kilka.
Nie są instagramowe. Nie mają złotych napisów i nie pachną lawendą.
Ale są moje.
To tam wylewam lęki. To tam zapisuję pytania, na które nie mam odpowiedzi. To tam jestem najprawdziwszą sobą – bez filtrów, bez lajków, bez autocenzury.

Piszę:
„Boję się”.
Piszę:
„Nie wiem, co dalej”.
Piszę:
„Ale jestem. I to już coś.”

I nagle… z tych słów wychodzi mi droga.
Może nie od razu autostrada, ale choćby ścieżka. I mogę iść. Krok po kroku.


👣 Małe kroki. Tylko tyle i aż tyle.

Kiedy w głowie mam milion „co jeśli...”, wracam do podstaw:
👉 Co mogę zrobić dziś?
👉 Co jest moim jednym małym krokiem, zamiast próbować ogarnąć cały życiowy bałagan naraz?

Czasem tym krokiem jest telefon.
Czasem herbata i koc.
Czasem... wstawienie prania, serio.
Ważne, że idę – choćby powoli. Ale do przodu.


💭 I w końcu: zaufanie

Nie, nie chodzi o ślepe „będzie dobrze”.
Chodzi o to ciche:

Nie wiem, co będzie. Ale wiem, że się nie poddam.
Wiem, że dam radę, nawet jeśli się boję.

Zmieniam się razem ze zmianami.
Nie jestem już tą samą Kasią, co rok temu, pięć lat temu, dwadzieścia lat temu.
I dobrze. Bo dziś jestem bliżej siebie niż kiedykolwiek.


Jeśli jesteś w takim momencie życia, że wszystko wydaje się rozchwiane –
usiądź. Oddychaj. Szepnij do siebie: „Akceptuję. Odpuszczam.”
I zajrzyj do innych wpisów na moim blogu – może znajdziesz tam coś, co z Tobą zarezonuje.
Nie jesteś sama.
Nigdy nie byłaś.

Z serca dla Ciebie,
Kasia 🌿


poniedziałek, 2 czerwca 2025

3 czerwca - Repeat Day, czyli Dzień Powtórki! Dziś pomogłam sobie uśmiechając się do siebie w lustrze

Illustration of a woman smiling at her reflection in a sparkling mirror, surrounded by hearts. Text: "Repeat Day, 3 June. Self Love." Theme is self-acceptance.

Dziś pomogłam sobie… uśmiechając się do siebie w lustrze (powtórnie, bo dziś Repeat Day!)

3 czerwca obchodzimy Repeat Day, czyli… Dzień Powtórki.
Po naszemu: dzień, w którym można śmiało robić to samo co wczoraj – tylko z większą radością, mniejszym stresem i jeszcze bardziej świadomie.
To taka cudowna wymówka, żeby wrócić do dobrych nawyków, głupich pomysłów albo po prostu... do siebie.

I ja dziś wróciłam.
Do lustra.
Do siebie.
Do tej chwili, kiedy na moment zatrzymuję się w biegu i – zamiast narzekać na zmarszczkę, niedoskonałość, albo to, że znowu zapomniałam czegoś kupić w Lidlu – po prostu się uśmiecham.


No to co dziś powtórzyłam?

👉 Uśmiech do siebie.
Nie nowy. Nie wyćwiczony. Taki sam jak kiedyś – trochę nieśmiały, trochę zmęczony, ale mój.
Stoję przed lustrem, robię szybki „face check” – trochę rozczochrana, trochę jeszcze nieobudzona, ale to nic.
Najpierw uśmiecham się sztucznie. Potem szerzej. Potem naprawdę.
I wiecie co? Coś się we mnie rozpuszcza.
Jak kostka lodu w herbacie – nagle wszystko staje się lżejsze.
I mówię sobie głośno:
„Dobra robota, Kasia. Dajesz radę. Jeszcze raz!”

👉 Miłe słowa do siebie.
Bo czemu nie? Mówię je dzieciom, mówię koleżankom, piszę je Wam na blogu – to dziś powiedziałam też sobie.

👉 Ulubioną afirmację:
„Jestem wystarczająca. Nawet jeśli dziś jem płatki z miski syna, bo wszystkie inne są w zmywarce.” 😅


Repeat Day przypomniał mi coś ważnego:

💡 Że nie muszę być nowa, lepsza, inna każdego dnia.
💡 Że mogę być taka jak wczoraj – tylko z większą łagodnością.
💡 Że powtarzanie rzeczy, które działają, to nie lenistwo – to mądrość.

Bo wiesz, co naprawdę zmienia życie?
Nie jednorazowe przebłyski geniuszu.
Tylko te małe rzeczy, robione regularnie.
Uśmiech. Oddech. Czułe: „hej, jestem z Tobą.”


Zróbmy sobie dziś mentalną playlistę rzeczy, które warto powtarzać:

🎵 Tę samą piosenkę, która przypomina Ci, że żyjesz.
☕ Ten sam rytuał porannej kawy – czarnej, z cynamonem, albo z mlekiem sojowym, jeśli akurat chcesz poczuć się fancy.
🧣 Ten sam szalik, który poprawia Ci humor – nawet jeśli reszta stylówki krzyczy: brak snu od trzech dni.
🪩 Taniec do tej samej choreografii z TikToka, co tydzień temu – nawet jeśli Twoje dziecko ucieka z pokoju, wołając: „Mamo, pliiis…”


A co jeśli coś się nie udało?

Jeśli wczoraj był trudny dzień?
Jeśli znowu się wkurzyłaś, zrezygnowałaś, zjadłaś całą czekoladę zamiast jogi?
To też możesz powtórzyć – ale inaczej.

Z nową intencją.
Z myślą: „Dziś zrobię to lepiej. Albo łagodniej. Albo po prostu – zrobię to z serca.”

Repeat Day to nie tylko „ctrl+c” i „ctrl+v” z życia.
To szansa, żeby wrócić do siebie.
Na nowo. Z większą uważnością.


Dziś powtarzam…

💗 uśmiech do siebie
💗 chwilę ciszy w kuchni z kubkiem herbaty
💗 10 sekund wdzięczności za to, co mam – nawet jeśli nie wszystko układa się idealnie
💗 wiadomość do przyjaciółki: „Hej, dzięki, że jesteś – wiem, że już to pisałam, ale serio. Jeszcze raz!”
💗 i mój taniec „bioderka edition” (znowu wprawił Konrada w lekkie zażenowanie – czyli sukces!).


Zadanie dla Ciebie (i dla mnie też):

Stań dziś przed lustrem.
Nie oceniaj. Nie poprawiaj grzywki.
Po prostu się uśmiechnij.
Powiedz sobie coś miłego.
Coś, co chciałabyś usłyszeć.
A potem... zrób to jeszcze raz.
I jeszcze raz, jeśli trzeba.
Aż poczujesz, że jesteś blisko siebie.
Aż Twoje serce zapamięta, że jesteś dla siebie ważna.
Aż ten uśmiech stanie się Twoim wewnętrznym power bankiem.


Bo są rzeczy, które warto powtarzać codziennie:

🌀 Czułość dla siebie
🌀 Wyrozumiałość
🌀 Głęboki oddech
🌀 Odrobina śmiechu (nawet jeśli tylko z własnych memów z 2018 roku)
🌀 I ten szept, który buduje od środka:

„Jestem cudowna. Dzisiaj. I zawsze.”

Z powtórką, z sercem i z przymrużeniem oka,
Twoja Kasia – z lustra, z bloga i z życia 40+ 😉

A blue figure in lotus position meditates amidst vibrant, swirling colors and abstract flowers, evoking calm and spiritual enlightenment.



czwartek, 29 maja 2025

30.05 Dzień Kreatywności – nie tylko dla artystów

A cozy scene with a notebook titled "Bądź kreatywna", a potted plant, coffee, colorful pencils, knit blanket, orange yarn, and crochet hook on a wooden table.
30 maja obchodzimy National Creativity Day. Ktoś powie: „To nie dla mnie, ja nie jestem kreatywna” – i to właśnie dla takich osób piszę ten post.

Bo kreatywność to nie talent z plakietką VIP.
To nie przywilej zarezerwowany dla artystów, malarzy czy pisarzy.
To coś, co masz w sobie – dokładnie teraz. Niezależnie od wieku, sytuacji czy przeszłości.

💡 Kreatywność po 40-tce? To dopiero start!

Gdy masz 40, 45 czy 50 lat, znasz siebie dużo lepiej niż kiedyś. Wiesz, co działa, co nie, co Cię nudzi, a co zapala ogień.
Masz dość doświadczenia, by tworzyć z głębi serca – i dość odwagi, by robić to na własnych zasadach.

Kreatywność po 40-tce to nie „fanaberia” – to powrót do siebie.
Do tej małej dziewczynki, która rysowała, tańczyła, śpiewała, układała historie z liści i kamyków.
Do tej, której nikt jeszcze nie powiedział: „To nie ma sensu” albo „To się nie opłaca”.

🌀 Kreatywność to nie dzieło – to stan istnienia

Możesz być kreatywna:

  • gotując z resztek coś pysznego,

  • wybierając ubrania, które wyrażają Twój nastrój,

  • pisząc, szydełkując, fotografując,

  • znajdując nowe sposoby, by zadbać o siebie i bliskich.

Kreatywność to sposób, w jaki patrzysz na świat – z ciekawością, uważnością i otwartością na nowe.

🧘‍♀️ Rozwój osobisty i twórczość idą w parze

Kiedy tworzysz – coś w Tobie się uzdrawia.
Tworzenie wycisza umysł, uruchamia serce, leczy z porównań, zmartwień i kontroli.
Kiedy szydełkuję, maluję albo piszę, czuję się… cała.
Obecna. Obudzona.

To nie musi być efektowne. To ma być Twoje.

✨ 5 pomysłów, jak obudzić kreatywność dziś:

  1. Zrób coś inaczej niż zwykle. Usiądź przy innym stole. Pójdź inną drogą.

  2. Stwórz coś z niczego. Może zakładkę z gazetki? Albo kolaż z resztek tkanin?

  3. Pisz bez celu. Coś od siebie, bez planu. Może do siebie sprzed 20 lat?

  4. Tańcz jakby nikt nie patrzył. Serio. Chociaż przez jedną piosenkę.

  5. Zadawaj pytania. „A co, jeśli…?” „Co by zrobiła odważna wersja mnie?”

💬 Na zakończenie: pytanie do Ciebie

Czym dla Ciebie jest kreatywność?
Co ostatnio zrobiłaś, co wyszło z Ciebie – nie z obowiązku, ale z potrzeby serca?

Podziel się w komentarzu lub napisz mi wiadomość. Kocham czytać historie kobiet, które wracają do siebie przez twórczość. Może właśnie dziś – w ten niepozorny, majowy dzień – dasz sobie na to przestrzeń?


Nie musisz być artystką, żeby tworzyć. Wystarczy, że jesteś SOBĄ.
Bo w Tobie już jest wszystko, czego potrzebujesz.

Z sercem i światłem ✨
Kasia z life 40 plus

A cozy scene with a steaming cup of coffee, blue flowers, brown yarn, knitting needles, and a Polish quote card on growth, set on a wooden table.


poniedziałek, 26 maja 2025

Dziś pomogłam sobie przytulając własny smutek 🤍

A serene woman wrapped in a beige blanket sits on a sofa, eyes closed, hand on chest, holding a mug. Background shows plant and minimalistic art.
Nie zawsze trzeba działać 

Nie zawsze trzeba naprawiać 

Czasem trzeba tylko… przyjąć to, co jest 
Być z tym, co przychodzi – bez uciekania, bez analizowania, bez szukania szybkiego „ratunku”.

Dziś rano obudziłam się z uczuciem ciężkości w klatce piersiowej 💔
Znacie to? Niby nic się nie dzieje, a jednak coś w środku boli...
Nie umiałam nazwać tego stanu. Nie było konkretnego powodu.
Życie toczyło się jak zwykle, ale we mnie było… szaro. Tęskno. Cicho. Pusto.

Przez chwilę próbowałam „normalnie” zacząć dzień – kawa ☕, poranny rytuał , lista zadań 
Ale moje ciało mówiło: „Nie dziś. Nie pędź. Zatrzymaj się.” 🧘‍♀️
Więc posłuchałam. Zaparzyłam drugą kawę, przykryłam się kocem , usiadłam i…
zamiast robić – poczułam. 

Pojawił się smutek. Cichy, subtelny, ale wyraźny.
Zamiast go odganiać, przytuliłam go 🫂
Jak małe, smutne dziecko, które nie potrzebuje rady – tylko obecności 

Powiedziałam do siebie:
„Jestem tu. Nie musisz być dzielna. Nie musisz udawać. Masz prawo czuć to, co czujesz.” 

I łzy przyszły same. Uwolnienie. Bez dramatu. Bez rozpaczy.
To była łagodna fala prawdy.
Czułość dla siebie. Zgoda na to, że moje serce ma dziś prawo nie tańczyć.


Smutek to nie wróg...

To część mnie. 
To informacja. 
O czymś, co domaga się mojej troski. Mojej uwagi. Mojej obecności.

Zrozumiałam coś ważnego:
Nie muszę zawsze być „ogarnięta”, „radosna”, „produktywna”.
Mogę być prawdziwa.
A prawda czasem boli, czasem tęskni, czasem płacze – i to jest absolutnie OK.


Co mi dało przytulenie smutku?

Spokój
Ulgę
Oddech
Cichą, kobiecą siłę, która nie potrzebuje rozwiązywać wszystkiego od razu.

Nie chodzi o to, by zatrzymywać się w smutku na zawsze.
Ale o to, by nie przechodzić obok niego jak obok niechcianego gościa.

Bo gdy dajemy sobie przestrzeń na odczucie – zaczynamy naprawdę uzdrawiać się od środka.


🌿 Ćwiczenie na dziś: przytul siebie

  1. Usiądź w ciszy. Bez telefonu.

  2. Połóż rękę na sercu. Zamknij oczy.

  3. Powiedz do siebie:
    „Widzę cię. Słyszę cię. Jestem z tobą. Smutku, nie muszę cię odpychać.”

  4. Oddychaj spokojnie. Nie oceniaj. Nie próbuj zmieniać.

  5. Jeśli poczujesz łzy – pozwól im płynąć. To nie słabość. To siła czułości.


Kiedyś myślałam, że siła to wstawanie i działanie mimo wszystko.
Dziś wiem, że prawdziwa siła to także zatrzymanie się, przytulenie siebie i powiedzenie:
„Nie jesteś sama.” 

Dziś sobie pomogłam.
Nie działaniem. Nie planem.
Tylko obecnością.
I to wystarczyło.

Z miłością,
Kasia 🌸

Abstract art with vibrant colors and swirling patterns. Leaves, spirals, and flowers in blues, greens, reds, and yellows create a dynamic, energetic flow.

czwartek, 22 maja 2025

Dlaczego nie czekam już na idealny moment

A woman with blonde hair, standing on a mountain top with arms raised, wearing a backpack. The sky is filled with vibrant sunset colours, evoking freedom and awe.

Kiedyś naprawdę wierzyłam w idealny moment.
Ten cudowny, mityczny dzień, w którym:

☀️ Obudzę się wypoczęta,
💃 Będę piękna, szczupła i zmotywowana,
💰 Na koncie pojawi się niespodziewana fortuna,
🏡 Dom będzie pachniał lawendą i porządkiem (a nie przypalonym tostem),
🥗 A lodówka będzie pełna zdrowych rzeczy, które same się zrobią.

I wtedy – O TAK! – dopiero wtedy miałam zacząć:

zmieniać swoje życie,
rozwijać się,
spełniać marzenia,
jeść brukselkę bez cierpienia,
i tańczyć w salonie jak Beyoncé (Single Ladies w skarpetkach – wiadomo 🧦).

Ale zgadnij co?
📆 Ten dzień NIGDY nie przyszedł.
I… dzięki Bogu! 🙏


🎈 Idealny moment? To mit.

Urban legend.
Jak potwór z Loch Ness 🐉 albo dieta cud, po której nie wraca się do chipsów.

Czekamy:
👉 „Jeszcze tylko dzieci podrosną…”
👉 „Jeszcze tylko schudnę…”
👉 „Jeszcze tylko posprzątam ten pokój z pierwotną dżunglą…”

w końcu życie przelewa się przez palce jak rozlany jogurt.
A przecież…

💬 Jutro, Alicjo, nigdy nie nadchodzi. Bo kiedy jutro staje się dzisiaj, masz nowe jutro.”
Alicja w Krainie Czarów


💥 w końcu coś pękło

Nie w sensie dramatycznym (chociaż guzik od dżinsów był blisko 🫣), ale w środku.
Zrozumiałam:

🚫 Że życie to nie próba generalna.
Że lepiej zacząć nieidealnie niż wcale.
Że nawet z piżamą, tłustymi włosami i kawą z mikrofalówki – mogę coś dla siebie zrobić.

I zaczęłam.
Bez planu. Bez filtra. Bez „później”.

Z tym, co miałam:
📱 telefon bez pamięci,
🧠 głowę pełną obaw,
🫖 i kubek herbaty z wczoraj (nie pytaj).

ALE WYSTARTOWAŁAM 🚀


😅 Jak Bridget Jones… tylko z mniejszą ilością wina (albo i nie 🍷)

Bridget była nieidealna. I właśnie dlatego KOCHAMY 💕
Popełniała błędy, robiła głupoty, miała dramaty – i żyła.
Kochając, próbując, wstając po porażkach.

Ja?
Zaczęłam pisać.
Zaczęłam się ruszać.
Zaczęłam mówić „tak” sobie, zanim ktoś inny to zrobił.

Nie wtedy, gdy miałam czas – tylko gdy zrozumiałam, że go TRACĘ.


🤓 Ciekawostka z życia i wszechświata:

🧠 Nasz mózg KOCHA rutynę – nawet jeśli ta rutyna nas unieszczęśliwia.
Dlatego tak trudno wyjść z utartego schematu.

Ale wystarczy jedno „dziś zrobię to inaczej” – i tworzysz NOWĄ ŚCIEŻKĘ neuronową.
Jak nową drogę w lesie 🌲.
Najpierw niepewnie, ale potem idziesz nią coraz pewniej.
I nagle: wow, JESTEM INNĄ OSOBĄ.


Cytat, który stawia mnie do pionu:

Nie musisz widzieć całych schodów, żeby zrobić pierwszy krok.”
Martin Luther King Jr. 🧡

I tak – można zacząć z miejsca, gdzie jesteś.
Z sercem zmęczonym, ale bijącym.
Z marzeniami zakurzonymi, ale żywymi.


🎵 A jeśli szukasz soundtracku do nowego rozdziału?

Posłuchaj:
🎶 "Unwritten" – Natasha Bedingfield
(Feel the rain on your skin, no one else can feel it for you…”)
Serio. Nie raz płakałam przy tym utworze… a potem wstałam. I działałam 💃


Co robię teraz, zamiast czekać?

🟡 Zaczynam dzień od dziś pomogę sobie…”
🟡 Tańczę przy sprzątaniu (nawet jeśli mop ma lepsze ruchy niż ja)
🟡 Robię coś małego. Ale dla SIEBIE. Codziennie.

Bo wiem, że:
🚫 „Później” może nie nadejść.
A TERAZ jest pełne mocy.


🔥 Twój czas też jest TERAZ

Nie musisz:

być gotowa,
mieć wszystko ogarnięte,
wyglądać jak z Pinteresta.

Wystarczy, że jesteś.
I chcesz.
I zrobisz pierwszy krok – nawet mini.


🧡 Zrób dziś coś dla siebie.
👉 Wypij kawę na spokojnie.
👉 Zrób 5 minut spaceru.
👉 Zaśpiewaj głośno piosenkę, którą kochałaś w liceum.
👉 Albo napisz mi w komentarzu, co ZROBISZ DZIŚ – zamiast czekać na „idealny moment”.

Bo, kochana…
🌸 TY jesteś tym momentem. 🌸

Z uśmiechem i kubkiem kawy (z cynamonem 😏),
Kasia ☕💖

Woman meditating cross-legged in a sunlit room filled with lush plants and lit candles, creating a serene, peaceful ambiance.


wtorek, 20 maja 2025

21.05 Międzynarodowy Dzień Herbaty – zaparz chwilę dla siebie i rozkwitaj! ☕🌿✨

Glass cup of tea with lemon and mint on a table, surrounded by cinnamon sticks and mint leaves. Text reads "21 Maj" and "Międzynarodowy Dzień Herbaty." Cozy and refreshing mood.

Jeśli
regularnie czytacie moje posty, wiecie już, że jestem wielką miłośniczką czarnej kawyto mój codzienny zastrzyk energii, mój ulubiony rytuał na start dnia ⚡️. 

Jednak od czasu do czasu zdarza mi się sięgnąć po herbatę – nie byle jaką, ale ziołową, zieloną, pachnącą miętą, rumiankiem, melisą, koperkiem czy morwą białą. I wtedy przypominam sobie, że herbata to coś więcej niż zwykły napój. To mały rytuał zatrzymania i uważności, który ma moc wspierać nas na drodze rozwoju osobistego.


Herbata jako rytuał – od parzenia do rozwoju 🌸🧘‍♀️

Herbata towarzyszy ludziom od tysięcy lat. W kulturach Wschodu picie herbaty to niemal medytacja – ceremonia, która uczy cierpliwości, skupienia i doceniania chwili. Każdy gest podczas parzenia ma znaczenie, a każdy łyk to zaproszenie do uważności.

Jest takie chińskie przysłowie:

Herbata nie musi być idealna, żeby być doskonała.”

Brzmi trochę jak przypomnienie dla nas wszystkich – nie musimy być perfekcyjni, by żyć szczęśliwie i pełnią życia. Tak samo jak herbata, jesteśmy unikalni i piękni w swojej nieidealności.


Mów do swojej herbaty, bo to woda z charakterem! 💧🗣️

Przyznaję się — czasem rozmawiam do swojej herbaty (ale cii, nie mówcie nikomu 😜). Mówię jej, że jest moją motywacją i przypominajką, że warto zadbać o siebie, bo nawet herbata potrzebuje parzenia, by rozwinąć swój smak i potencjał.

Może brzmi to trochę zwariowanie, ale… większość herbaty to woda, a naukowcy (i trochę mistycy też) twierdzą, że woda reaguje na energię, wibracje i słowa, które do niej kierujemy. Kiedy mówimy do naszej herbaty (tak, serio, spróbuj!), cząsteczki wody układają się w piękne, harmonijne wzory, które ponoć wspierają nasze zdrowie i dobre samopoczucie.

Wyobraź sobie, że mówisz do filiżanki herbaty:
Dziękuję, że dbasz o moje ciało i umysł”,
a ona za to oddaje Ci… moc spokoju i zdrowia. Brzmi jak magia, ale może to właśnie ta drobna magia codziennie pomaga nam się rozwijać?


Herbaty, które wspierają ciało i ducha – wybierz swoją ulubioną! 🌿🍃

  • Zielona herbatanaturalny booster spokoju i koncentracji. Idealna, gdy chcesz działać bez stresu.

  • Rumianekmistrz ukojenia nerwów, pomaga wyciszyć się po burzliwym dniu.

  • Miętaodświeża umysł i poprawia trawienie, jak mentalny prysznic.

  • Melisa i koper włoskinajlepsi przyjaciele dobrego snu i relaksu.

  • Morwa białawspiera stabilność energii, bez nagłych wzlotów i upadków.

W Anglii herbata to niemal sposób na życie i odpowiedź na każdą pogodową katastrofę ☔️. Jeśli masz zły dzień, zrób herbatę — świat od razu staje się bardziej znośny!


Co łączy herbatę z rozwojem osobistym?

Rozwój to nie sprint, to spacer, w którym uczymy się zwalniać i doceniać momenty. Każda filiżanka herbaty to szansa na małą medytację – na zatrzymanie się, oddech i świadome zadbanie o siebie.

Herbata uczy nas, że zmiana i wzrost potrzebują czasu. Wymaga parzenia, cierpliwości i ciepła. Tak samo jak my – aby rozkwitać, musimy dać sobie przestrzeń i troskę.


A Ty?

Masz swoją ulubioną herbatę albo rytuał, który pomaga Ci odnaleźć spokój i energię do rozwoju? Podziel się w komentarzu, chętnie poczytam!

A na koniec — pamiętaj, że rozwój zaczyna się od małych kroków i chwil uważności. Zaparz herbatę, uśmiechnij się do siebie i pozwól sobie rozkwitać każdego dnia.

Do usłyszenia przy kolejnej filiżance!
Kasia ☕🌿✨

A sunlit garden table with steaming tea, an open book, candles, and flowers. Birds perch nearby, creating a serene, inviting atmosphere.

Mów do mnie czule… czyli o 5 językach miłości, które mogą zmienić wszystko

Czy Tobie też się wydawało, że miłość to po prostu miłość ? Że jak ktoś Cię kocha, to przecież "to się wie"? 🫣 Albo że jak gotuje...