Hej Kochani! 💕
Dziś chcę się z Wami podzielić czymś, co dla wielu może brzmieć banalnie, ale dla mnie jest prawdziwą magia codzienności. Mowa o szydełkowaniu – moim osobistym azylu, który pomaga mi przetrwać dni pełne wyzwań, hałasu i miliona ról do zagrania.
Pracuję w domu, prowadzę własny biznes, jestem mamą, czasem szefową, czasem księgową, czasem panią od wszystkiego… Znacie to? 🙃 Wiecie, że bycie „superwoman” bywa męczące? Ja czuję to na własnej skórze każdego dnia!
Wyobraźcie sobie taki dzień:
🔹 Terminy uciekają jak szalone, a lista zadań na komputerze wydaje się nie mieć końca.
🔹 Konrad krzyczyczy „Mamo!”, a kot… no cóż, kot postanowił urządzić sobie szał na biurku (i tak, włóczka poleciała na podłogę).
🔹 W głowie chaos i milion myśli, które się plączą jak nitki na mojej kanapie.
W takich momentach nie mam magicznej różdżki (chociaż czasem by się przydała! 🪄), ale mam coś równie potężnego – szydełko i kolorową włóczkę.
Siadam, biorę do ręki szydełko i zaczynam przerabiać pierwsze oczka. I wtedy… następuje cud! ✨
Wszystko zwalnia, oddech staje się głębszy, a umysł… uspokaja się. To jak mała ucieczka od szalonego świata, w którym nagle mam pełną kontrolę – to ja decyduję, jakie oczka powstaną, jaką historię opowiem włóczką.
Nie ukrywam – szydełkowanie to dla mnie nie tylko hobby, ale prawdziwa terapia. Teraz wiem, że te chwile przy robótce to mój sposób na złapanie balansu między życiem, pracą i rodziną.
Kiedy ręce robią to, co kochają, serce i umysł też odpoczywają. A każdy kolejny rządek przypomina mi, że:
🌟 każdy dzień to nowa szansa
🌟 nie muszę być perfekcyjna
🌟 cierpliwość to klucz
🌟 warto robić małe kroki do przodu
Pamiętam, jak kiedyś miałam taki dzień, że wszystko szło nie tak – komputer się zawiesił, telefon dzwonił bez przerwy, a ja byłam bliska płaczu. Wtedy zrobiłam sobie przerwę, sięgnęłam po szydełko i… po kilkunastu minutach poczułam się jak nowo narodzona.
Szydełkowanie przypomina mi, że życie to oczka, które trzeba przerabiać jedno po drugim, czasem z uśmiechem, czasem z frustracją, ale zawsze z nadzieją, że na końcu powstanie coś pięknego.
I wiecie co? To działa nie tylko na mnie, ale i na moją rodzinę – kiedy wracam do nich zrelaksowana i spokojna, oni to czują. A nawet mój 11-letni Konrad zaczął się interesować włóczką (choć na razie bardziej ciągnie ją z mojego koszyka i rzuca kociakom niż robi oczka, ale i tak się liczy! 😉).
Więc jeśli kiedykolwiek poczujecie, że życie Was przytłacza, spróbujcie chwycić za szydełko. Może to będzie Wasz sposób na reset i naładowanie baterii?
Na koniec zostawiam Was z moim ulubionym cytatem, który zawsze poprawia mi humor:
„Szydełkowanie to tania terapia – tylko zamiast leżeć na kanapie, ruszasz palcami!” 😄🧶
A jakie są Wasze sposoby na odnalezienie spokoju w codziennym biegu? Piszcie w komentarzach – uwielbiam czytać Wasze historie! 💬❤️
Trzymaj się ciepło i do szydełkowego zobaczenia! 🧶💖
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz